---

Po długich bojach udało się w końcu skompletować eskadrę zapaleńców gotowych spalić ostatni pakiet, żeby tylko uzyskać kolejne trafienie. Bez względu na pogodę, stawiają się zawsze na odprawie by po chwili grzać silniki w swoich maszynach i rwać w przestworza w pogoni za zwycięstwem i chwałą. Hmm, więc kogo mu tu mamy?






Wyrzucony z armii za handel częściami do samolotów. Ulubiony rynek - daleki wschód. Mówią, że Japończycy przegrali wojnę bo Slaviks opchnął części do ich samolotów Chińczykom, po to żeby potem od nich je odkupić i sprzedać z zyskiem w centralnej Europie. Ile z tego prawdy nie wiadomo, wiadomo natomiast, że jego maszyny jakoś nigdy nie nawalają i są piekielnie skuteczne! Dzięki niemu sporo latającego złomu robi dzisiaj dziury w niebie! Apollo 13 wylądowałby na księżycu gdyby jankesi przyjęli od Slaviksa ofertę na komponenty do lądownika...







Tyle sprzętu ile ma ten cichy i skromny jegomość nie powstydziłaby się niejedna armia. Czego nie kupi to sam skonstruuje - samoloty, okręty, broń biała, wszystko czego dusza zapragnie by wojenkę uczynić przyjemniejszą (oczywiście tylko dla siebie!) Lata zawadiacko i nieprzewidywalnie. W eskadrze mówią na niego Rob Looz, co po kaszubsku znaczy zatraceniec! Mówią, że kawę pije gorzką i zagryza pszczołami! Chyba nie trzeba tłumaczyć, że spotkanie go w powietrzu może nie skończyć się przyjemnie...







Jego pseudo to anagram słowa PISAK bo tak go zwali koledzy z najlepszego akrobacyjnego teamu na świecie. Pisak, bo był mistrzem pisania dymem po niebie. Używał swego talentu zwłaszcza w celu zjednania sobie przychylności co ładniejszych panien w mieście. Musiał zmienić pseudo po tym, jak na corocznym pikniku organizowanym przez władze swojego ukochanego miasteczka zamiast życzeń dla prezydenta wykaligrafował swoją EXTRĄ 300 słowa: Pocałujcie misia w dupę! Od tego momentu zabroniono mu używać dymu. Zamiast tego używa papierowej taśmy - już jako wojownik, a nie akrobata!







Jego karierę asa myśliwskiego w armii czerwonej przerwał smutny incydent-przyłapano go na destylacji paliwa lotniczego w celach spożywczych. Tłumaczył się, że pracuje nad nowym doskonałym klejem, którym będzie można kiedyś połatać nawet najbardziej postrzelaną maszynę i że wyprodukowany bimber ma posłużyć jako katalizator. Ruscy się na wynalazku nie poznali-wsadzili go do jednego ze swoich przestarzałych samolotów i wysłali pod Stalingrad. Na front oczywiście nie dotarł. Widziano go gdzieś w centralnej Polsce. Podobno zgromadził już niezłą trzódkę radzieckich istriebitieli i dla zabicia czasu robi raz na jakiś czas w powietrzu jakąś mała zadymę-oczywiście tylko po bimbrze!





Ten z kolei pracował przez jakiś czas nad tajnym projektem Angielskiego Systemu Radarowego Wczesnego Ostrzegania. Jakimś dziwnym trafem szybko dostał się na celowniki najważniejszych tajnych wywiadów na naszym globie. Podobno na zdjęciach lotniczych, które robią jego bezzałogowe drony można liczyć włosy na głowie nawet przez czapkę. Nasz Chłopiec Radar Owiec - jak go poufale zwą w eskadrze od niedawna przekonał się, że samolot to nie aparat i że można go prowadzić ręcznie z całkiem przyzwoitym skutkiem!





Aquarius - dowódca płockich jednostek powietrznych. Jego zadanie to opracowywanie planów obrony i szkolenie pilotów. Mając szerokie kontakty z ruchami oporu w całej Europie, organizuje dostawy najnowszych typów samolotów bojowych oraz specjalistycznego umundurowania dla swoich jednostek. Sam na koncie ma wiele zwycięskich walk chociaż nie raz ledwo uchodził z życiem. Jako pierwszy pilot na świecie, dokonał ataku na okręt podwodny będący 50 m pod wodą. Nasz bohater dostrzegł w błękitach oceanu okręt wroga i nie patrząc na nic, uderzył swoim myśliwcem w taflę wody, nurkując w jego kierunku i zatapiając go salwą ze wszystkich swoich dwunastu działek pokładowych. Od tamtej pory cały świat mówił o jednym człowieku -AQUARIUS- ! czyli połączenie wody "AQUA" i RIUS wielkiego legendarnego wojownika KITO RIU, który słynął z nowatorskich technik walki.